niedziela, 1 kwietnia 2012

MOJE prywatne perełki :)


Hej,

   Jak wiecie I zapewne same tak macie większość kosmetyków i różnych innych rzeczy (tak z 70%) kupuję za sprawą forum bądź opinii dziewczyn z YT – przyznaję się bez bicia.
   Jednak posiadam dosyć sporą część perełek, których używam od wielu lat, na długo przed moim zapoznaniem się z wieloma wątkami forum, a już na pewno zanim zaczęłam oglądać YT.


   *Max factor 2000 calorie- ten tusz jest moim absolutnym hitem, ciężko mi zliczyć ilość zużytych opakowań, w domu aktualnie mam 2, bo kiedyś trafiłam na inną podkręcaną szczoteczkę i niestety musiałam kupić drugi i sobie zmienić, bo tylko klasyczna, prosta się u mnie sprawdza.
   Wiele razy zdradzałam go z innymi i nieraz nadal to robie, bo lubię czasem zmiany –kto nie lubi? – jednak za każdym razem żałuje i potulnie wracam do 2000 calorie.

   A+E serum L’Biotica- podobnie jak w przypadku tuszu, ilość zużytych opakowań jest nie do policzenia. Właśnie proszę brata aby mi skoczył do Super-Pharm, bo teraz jest promocja 2 za 1 w cenie 11,99 do 11.04, a u mnie w aptece 1 sztuka kosztuje ok. 14 zł :(
   Alterra- tą firme w Rossamannie też odkryłam sama, ale tylko odżywki :) cała reszta to już dzięki forum. Odżywek miałam też kilka i bardzo sobie chwale. Najbardziej zapachowo podoba mi się z morelą, granat troszkę razi :) Bardzo lubie za treściową konsystencję i za uczucie, że faktycznie coś robi z moim sianem.

   *Oliwki- są u mnie od zawsze, kiedyś więcej o nich opowiem. Przez wiele naprawdę, wiele lat używałam oliwek w żelu z Jonhson’ Baby, chyba jeszcze w gimnazjum? Nie ważne.. Aktualnie zużywam 2 opakowanie polecanej oliwki Hipp.


   *Nivea Soft- tak, to jest MÓJ krem :) i znów muszę dodać wzmiankę o ilości zużytych opakowań. Właściwie wszystkie wymienione tutaj rzeczy używam regularnie co na przestrzeni lat dało pokaźną ilość pustych pudełek. Kiedyś używałam w tubce, jak jeszcze nie nosiłam podkładów to tylko Nivea i w drogę.     
   Pamiętam kiedy pierwszy raz mama pozwoliła mi ją kupić. Jaka ja byłam dumna i jaka dorosła się czułam, że mogę używać czegoś poważnego, hehe. Bo tak to tylko klasyczna niebieska NIVEA była w użyciu do wszystkiego.
   Czyli pomyślcie sobie ile to już lat.. masakra.
   *Rybki Rival de loop- bardzo lubie formy oleiste i rybki także kupuje od czasu odkąd je zauważyłam w Rossmannie. Strasznie lubie efekt, gdy się obudzę rano :) i twarz jest taka uspokojona, odżywiona..

   *Balsam Avon Czereśniowy + Mus Tajski Kwiat Lotosu. Jestem osobą nienawidzącą się balsamować. Nie cierpie uczucia, że coś na mnie jest, się klei, przeszkadza mi to. Nienawidzę też zapachu, gdy już trochę się balsam ponosi, pachnie zupełnie inaczej niż przy aplikacji. Jednym balsamem jaki mogę używać jest, a właściwie był, bo w katalogach go już nie widzę to właśnie czereśnia. Piękny świeży zapach, który pachnie do pewnego momentu i potem pozostaje taki miły aromat. Szybko się wchłania. Sama przyjemność używania.
   I także jest tylko 1 mus, który uwielbiam, co śmieszne także z Avonu z serii Planet Spa, niestety dość drogi.. Tajski Kwiat Lotosu.. cud nad cudami, jeszcze lepszy i spokojniejszy zapach od czereśni. Jak zużyje kiedykolwiek wszystko do smarowania co mam w domu to na pewno kupie.
   Ogólnie mogę polecić całą serie maseczkę i oliwkę, miałam wszystko.. naprawdę dla mnie to najlepsze kosmetyki pielęgnacyjne Avonu.


 


*Perełki brązujące Avon- pierwsze kupiłam już w gimnazjum pamiętam, po wycieczce klasowej.. oczywiście za sprawą koleżanki, która chodziła na solarkę i była skwarką do tego potem mocno nakładała te perełki. A ja taki bladzioch.. czułam się gorsza dlatego aby perełki kupiłam, bo na solarium nie chciałam chodzić, a samoopalaczy używać nie umiałam. Kupiła je i efekt na mnie był okropny. Poza tym nie oszukujmy się byłam jeszcze dzieckiem. Już sam fakt, że mama na mnie krzyczała jak mogę się malować takim czymś wywierał na mnie presje :P Więc używała ich moja mama. Z upływem czasu zauważyłam, kiedyś z głupoty, że już nie robie sobie takich plam, bądź może po prostu dojrzałam i potrafiłam to używać.    
   Tak więc perełki są w moim domu zawsze. :)



   *Podkład Kobo Matt i Catrice Photo Finish - strasznie lubię te 2 podkłady i często do nich wracam, szczególnie na ciepłe dni. Niestety przez ostatni rok miałam ogromne problemy z cerą poprzez głupią dolegliwość i używałam Revlon Colorstay także w zeszłe lato, była to dla mnie katorgą, umiecie sobie to wyobrazić? Miałam jednak wręcz rany na twarzy i nic mi tego nie umiało zakryć tylko dużo korektora + ten podkład. Przyznam szczerze, że był już taki moment kiedy łzy mi leciały jak miałam wyjść do ludzi. Na szczęście już jest znacznie lepiej. To nic że wiele set złotych wydane na wszelkie badania, wizyty i leki.  Mogę spokojnie wrócić do swoich podkładów. Uważam, że są one lekkie, ale zarazem kryjące. Wyglądają bardzo naturalnie. Obecnie używam z Catrice Matt, ale wymęcze to i już nie wróce. Tamten jest zdecydowanie lepszy.



*Nivea Goodbye Cellulite- hit nad hitami. Dzięki Bogu cena uległa zmianie. Bo żeby kupić 1 opakowanie za 40 zł musiałam długo oszczędzać i jeszcze dłużej stać przed nim w drogerii i zastanawiać czy aby na pewno wydam tyle kasy na głupi żel. Teraz cena została drastycznie obniżona, bo dostaniemy go za 20 zł. To co robi ze mną ten żel i to bez ćwiczeń i diety to jest naprawdę niesamowite! Miałam długą przerwę w używaniu, bo nie wiedziałam o zmianie ceny, kilka tygodni temu przypadkiem na niego spojrzałam i jak zobaczyłam że 20 zł to wzięłam od razu 2, bo nie wiedziałam  czy to nie promocja. Moja skóra poprawiła się o 70%. Cellulit nie zniknie, nie ma szans. Ale stał się zdecydowanie mniej widoczny. Uwielbiam zapach, konsystencje, chwilka i już go nie ma, błyskawicznie się wchłania.

   *Eveline Serum Antycellulitowe- stało się ono już popularne, ja go używam od kilku dobrych lat, tylko dlatego, że właśnie Nivea była taka droga. Efekty też są fajnie, ale ja za nim nie przepadam odkąd przetestowałam Nivee. Nie podoba mi się konsystencja i zapach. Wspominam jednak z sentymentu, no bo w końcu sporo czasu byliśmy razem. Jednak raczej mu podziękuje na rzecz Goodbye Cellulite.


   *Eveline Serum do Biustu- niby push up, ale mi nie zależy na podniesieniu ani tym bardziej na powiększeniu, bo Bozia mnie w tej kwestii akurat nie pożałowała. Przede wszystkim uwielbiam zapach! Używam, ponieważ na biuście i dekoldzie mam strasznie suchą skórę i żaden balsam tak pięknie nie nawilża jak właśnie to serum :) POLECAM aczkolwiek zapach niektórych może irytować.


   *Pędzelek H&M- kupiłam go jakiś rok temu, przed wyjazdem, bo moje pędzelki z Maestro były za długie, a ja chciałam coś do kosmetyczki. Aktualnie używam tylko jego do cieni. UWIELBIAM.



   *Cienie Ingot- zrobię o nic osobną notkę, jednak wpisuje w listę. Nie używam innych cieni. Tylko Ingot (i Sleek jak dojdzie).

   *Puder mineralny w kompakcie SEPHORA + puder sypki INGLOT- używam na zmianę w 1 dzień tego, w drugi tego. Bardzo je lubie i nie wiem, który bardziej. Muszą być ze mną oba, bo inaczej czegoś mi brakuje :p Sephore już mam 2 opakowanie, bardzo wydajny. Inglota mam pierwsze i końca nie widać, chyba najwydajniejszy kosmetyk jaki miałam.



 









   *NIVEA Natural Oil- żel/olejek do mycia ciała.. używam go regularnie od ok. 6 lat, pamiętam jeszcze jego stare opakowanie :) Zapach moim zdaniem nie powala ani nie przeszkadza, podoba mi się :) Do mycia całego ciała używam go zimą bądź gdy widzę, że moja skóra jest bardzo sucha. W okresie letnim myje nim tylko nogi po goleniu, ponieważ łagodzi podrażnienia :) Używam go także do peelingu kawowego zamiast oliwki :) Jest bardzo wydajny :)
Uważam, że jest drogi, ale aktualnie mam 2 opakowania, bo TŻ przywiózł mi zza granicy 3 sztuki, bo w Holandii można dostać 3 za 1 w cenie chyba 3 czy 4 euro. A u Nas kosztuje ok 15 zł 1, ech..


To chyba z grubsza wszystko :)

A Wy macie jakieś swoje perełki, przed siebie odkryte?

5 komentarzy:

  1. też lubię większość kosmetyków, które przedstawiłaś :) krem nivea soft tp :) szkoda, że na forach tak mało się o nim pisze bo jest naprawdę dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam dziś na Twojego bloga przypadkiem :) Zapowiada się naprawdę ciekawie. Dzień wcześniej od Ciebie, czyli w piątek, też założyłam swojego bloga:) Co do kosmetyków to często przed zakupem sprawdzam opinie na wizażu, ale też są rzeczy, które kupuję bazując na swojej intuicji, i często jestem mile zaskoczona:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fresh Linen- właśnie też ubolewam, że są mało znane, ale być może za Naszymi wpisami zrobią się powszechne :) chyba, że dziewczyny po prostu o nim nie mówią, bo myślą, że każdy zna? :D

    Paryska88- bardzo dziękuje za miłe słowa :) aż mi się ciepło na serduchu zrobiło :*

    OdpowiedzUsuń
  4. chce sobie kupic odzywke z altery, polecasz mi ją? bo mam wlosy suche od rozjasniania i nie wiem czy moim wlosom psluzy ale moze warto sprobowac:) pozdrawiam i zapraszam na moj post:)

    OdpowiedzUsuń
  5. dzieki ze tak szybko odpisalas, w tempei ekspresowym :D czytalam na temat maski z altery i ktos pisal ze trzyma maske 20 minut i jest ok bo jak trzymal wczesniej 40 to wlosy sie wysuszaly a to za sprawa alkoholu ktory jest w masce, chociaz nie wiem czy na prawde ta maska miala zly wplyw na wlosy czy co innego im zaszkodzilo ale duzo osob trzyma wlasnie ta maske nawet godizne czy dluzej i nie bylo mowy o przesuszeniu wlosow, wiec roznie to bywa, polecam ci maske z Ziaji ta białoniebieska, ona ma ceraminy i witamine b5 i bardoz dobrze dizala na wyglad wlosow a czy regeneruje je to przekonam sie gdy zuzyje ją całą :) jesli chodzi waxa to wiekszosci osobom on pasuje ale to tez zalezy komu, trzeba samemu wyprobowac rozne kosmetyki bo kazdemu co innego sluzy :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń